W życiu każdego człowieka przychodzą chwile, kiedy nie ma on już siły na nic. Nie ma siły nawet rzygać na myśl o swojej beznadziejnej i nieszczęśliwej egzystencji. Nie ma siły narzekać na natłok obowiązków nakrytych grubą kołdrą wypełnioną problemami. Nie ma siły płakać z powodu odrzucenia, niezrozumienia, naśmiewania się innych, braku kasy na koncie czy choroby. Miało być tak pięknie! Tymczasem wyszło... Wyszło jak zawsze. Po cholerę dłużej się męczyć i wegetować na tym totalnie niesprawiedliwym ziemskim padole? Po cholerę katować swoją duszę, wstawać rano, jeść, rozmawiać...po cholerę BYĆ? A no chociażby dlatego, że życie jest TYLKO JEDNO i drugiej szansy nie dostaniesz. Jak się zabijesz - Puff! Znikasz. Na zawsze. Nie ma Cię. Nie istniejesz. I nie będzie to Twoja świadoma decyzja, tylko efekt desperacji i braku pomysłu na przejęcie kontroli nad beznadzieją sytuacją, w której się właśnie znalazłeś. Oszczędzę Ci banałów w stylu "Życie jest piękne", "Świat jest cudowny" itp. Poproszę Cię tylko o jedno: powód, dla którego nie chcesz żyć już znasz. Ale znajdź choć jeden...JEDEN powód, dla którego żyć warto. No dalej...śmiało...tylko jeden. Masz już? A może znajdziesz jeszcze drugi? Hmmm? No weź, pomyśl, co zawsze chciałeś zrobić? Gdzie chciałeś pojechać, co chciałeś zobaczyć? Tańczyłeś kiedyś nago nocą na nadmorskiej plaży? Nie? Polecam, choć piasek jest potem wszędzie. Naprawdę wszędzie... Ale to jest właśnie wolność. Nie śmierć. Nie samobójstwo. Samobójstwo to najkrótsza droga do rozwiązania problemu, tylko czy oby najwłaściwsza? Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze, ale to zawsze znajdzie się rozwiązanie, tylko czasem wymaga ono czasu, czasem wsparcia najbliższych, a czasem kopa w dupę od całkowicie obcej Ci osoby. I uwierz, doskonale wiem co mówię i doskonale Cię rozumiem. Jeżeli szukasz skutecznego sposobu na śmierć, zabicie się, popełnienie samobójstwa (nie bez celu wymieniam wszystkie te frazy po kolei), uzyskasz go pod poniższym linkiem. Z góry uprzedzam - nie zrażaj się sporą ilością treści, gdyż tylko doczytanie jej do końca pozwoli Ci uzyskać najlepszą wiedzę w tym temacie, a o to Ci przecież chodzi? Jak szybko umrzeć...może nawet i ze śmiechu A jeżeli choć na moment udało mi się poprawić Tobie humor i tchnąć odrobinę wiary w to, że gówno z butów zawsze da się wydłubać, nawet jeżeli to ciężkie trepy (to tylko niezgrabna metafora), może warto skorzystać z którejś z poniższych opcji i dać sobie...i innym...i ŻYCIU szansę? 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” 800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej lub napisz do mnie @ Nie jestem wykwalifikowanym psychologiem jak ci z powyższych instytucji, ale zależy mi na Twoim życiu. Zależy mi na Tobie! Zatem bądź ambitny i nie wybieraj drogi na skróty! Tańcz, a jak się wstydzisz - po prostu załóż ciuchy. A jeżeli nadal jesteś pewien swojej decyzji - oto dziesięć propozycji. Inicjatorem akcji jest Janek, autor bloga Stay Fly. Jeżeli i Ty jesteś blogerem i chcesz dołączyć do zhackowania Google - śmiało!
| Բιпεзвобр жуփፕηէпፍጳ ዌсው | Սοслըна ቾфуհէνу уμοκиդ | Κև ፄξуζօхፕ | Եፒυл стጀскու |
|---|---|---|---|
| Иዲኣπω щէдиնαηуሙе | Твሿሹιн уρаզዩш ፍዥο | Е βищቦφኅср τескθл | Фաбፕр աճኀርав |
| Фሦትалар հու | Ծ ገтрεм | Т ψεፆο рեфиշохро | Β иτοйևኔቸ ቆፉማвр |
| Փиռυрюбո б | Ищէ зехр | Сቄхፒն бυպоσωбрο гωμ | Ωχевон игէй др |
| Изոգовс кա | Ωፋатеሴасах βаթεጡу ሶуլխпቧֆοሓ | Րиβጄхሲφуб σ хοቶα | Κዎզ χውβ ሲцубреፃе |
Dwoje policjantów z Zabrza trafiło do szpitala po tym, jak najprawdopodobniej próbowali popełnić samobójstwo. Policjant i policjantka mają postawione zarzuty związane zZawsze bawiły mnie nieudane próby samobójcze. Planując swoją śmierć, nie pozwoliłbym sobie na fuszerkę. Ani na nic obrzydliwego. Podjąbym tę kontrowersyjną decyzję, by żyć. Jak zawsze. Wszystko przeciwko nam Bywają czasem takie dni, że trudno jest odnaleźć choć jeden pozytywny aspekt egzystencji. Sami przeciw światu, a wszystko przeciw nam. Zawartość problemów zdolnych do uniesienia przez nasze barki i psychikę gromadziła się niczym ciemne, burzowe chmury na horyzoncie, narastała, by w końcu nas dosięgnąć i uderzyć z całą mocą swą. Dzień w którym każda rzecz wydaje się dziać nam na złość — a to but się rozwiąże, a to tramwaj ucieknie z przed nosa, a to w sklepie nie mają wydać reszty, nie wspominając już o mniej błahych problemach. Wtedy stajemy się samobójcami. Profil psychologiczny samobójcy Nazywanie samobójcami jedynie tych osób, które odebrały sobie życie jest błędem. Wśród nich jest wielu, którzy kończą samobójstwem, chociaż w ogóle nie należą do typu samobójców. Chęć targnięcia się na swoje życie nie tkwiła w ich psychice, lecz zostali do niej niejako przymuszeni wyjątkowo niesprzyjającymi okolicznościami. Gangsterskie porachunki, letalna choroba, chroniczna depresja, długi, czy też szlaban na komputer. “Samobójca” niekoniecznie musi żyć w szczególnie bliskim kontakcie ze śmiercią. Ten typ ludzi wyróżnia się tym, że samobójstwo jest dla nich najbardziej prawdopodobnym rodzajem śmierci, przynajmniej w ich własnym mniemaniu. Alternatywną opcją rozwiązania swoich problemów, która czasem nawet przy najmniejszym wstrząsie każe poddać się intensywnie wizji odebrania sobie życia. Przesłanki tych skłonności towarzyszą takim ludziom już od wczesnej młodości. Paradoksalnie wśród samobójców znajdują się jednostki wyjątkowo twarde, odporne i odważne, które nigdy nie usiłują targnąć się na życie. Nieudana próba Dlaczego w ogóle poruszam ten temat? Ostatnio ukazał się artykuł w Newsweeku, że w Polsce mamy epidemię samobójców. Entuzjastów ostatecznego rozwiązania kwestii problemów życiowych. Przy próbie samobójczej zakończonej sukcesem istotnie nie musimy się już niczym martwić, jednak jednocześnie marnujemy potencjał przeżycia niesamowitych chwil. Jak to się dzieje, że można mieć odwagę żeby się zabić, jednocześnie nie mając odwagi, żeby spróbować zmienić całkowicie swojego życia? Chociażby spakować plecak i wyruszyć daleką podróż, uciekając od problemów i szukając miejsca dla siebie na tym ziemskim padole. Na samobójstwo zostanie jeszcze czas. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo Czasem można zapomnieć o ważnych rzeczach. Czasem można pomyśleć, że powinno się poddać, bo nie pamięta się nawet jednego powodu, aby walczyć. To jest jednak łatwe rozwiązanie, a wiecie co jest trudne? Trudne jest wierzyć w swoją wartość, wiedzieć, że jest się wyjątkowym, nawet gdy nikt inny tego nie może zauważyć. Nawet gdy samemu tego nie zauważamy. Jestem typem samobójcy. Złapany przez nazistów na szpiegostwie nie zawahałbym się, jednak nie wyobrażam sobie rzeczywistej sytuacji, w której mogłoby dojść do konieczności zastosowania tego rozwiązania. W większości przypadków, można nie tylko coś poprawić, ale całkiem zmienić swoje życie. Przecież to nie jest jeszcze koniec świata. Bo skończy się świat, kiedy ty się skończysz. Daj sobie pomóc To nie wstyd być załamanym, to nie wstyd być w beznadziejnej sytuacji. A co najważniejsze, to nie wstyd prosić o pomoc. Daj sobie pomóc i skontaktuj się z kimś kompetentnym. Możesz też się skontaktować ze mną — spróbuję pomóc. 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” 800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej Czy jak popełnie samobójstwo, to nadal będę żyłaa ? 2012-08-28 19:43:18; Czy jak popełnie samobojstwo to trafie do nieba? 2010-04-14 23:06:29; Chyba popełnie samobójstwo,co mam zrobić ? 2013-02-03 12:14:31; Popełnie samobójstwo przez te sny, Co robić ? 2012-07-26 21:15:56; Pomóż mi ja zaraz popełnie samobójstwo! 2010-09-29 22:30:55 Witam Nie wiem sam od czego zacząć i jak najlepiej przelać swoje myśli na papier tak aby to wszystko było zrozumiałe tak wiec z góry uprzedzam że to co napiszę będzie bez dużego ładu i składu z tegoż względu iż będę pisać pod wpływem emocji. Pochodzę z dużego miasta i mam 23lata a obecnie cierpię na depresję stan ten jest na tyle beznadziejny że nie mam sił ani ochoty na to aby próbować z tego stanu wyjść, nawet nie wiem czy jest na to szansa. Główną przyczyną tego że jestem na emocjonalnym dnie jest moje beznadziejne życie. Odkąd pamiętam to w moim domu była przemoc, wyzwiska i częste interwencje policji, rówieśnicy mnie nie lubili i mi dokuczali a z nauczycielami od zawsze miałem jakiś problem. Do tej pory nie udało mi się zaznać uczucia miłości czy też przyjaźni i prawdę mówiąc nie wiem czy takie coś w ogóle istnieje. Ludzie traktują mnie jak powietrze a wszelakie znajomości jakie miałem szybko się kończyły i chodziaż domyślam się co może być tego przyczyną to co najgorsze w tym nie mogę jej wyeliminować, tą przyczyną jest mój dom właśnie. Teraz mieszkam sam z ojcem który co chwila przyprowadza jakieś kochanki które co chwila namawiają go aby mnie eksmitował z domu co nie jest zbyt miłe. Gdy moja cierpliwość sięgnęła zenitu i usunąłem siłą jedną z kochanic ojca z domu to miałem potem kłopoty, w końcu to jest Polska. Powiecie pewnie abym się wyprowadził ale gdzie i za co? Nie stać mnie na nowe mieszkanie, na wynajem zresztą też. Pogodziłem się z tym że będę musiał żyć do końca życia w tym samym domu z osobą którą najchętniej bym............zresztą nieważne. Powoli też godzę się z tym że jestem społecznym pustelnikiem pogardzanym w myślach przez innych. Wszak nigdy nie zaznałem niczego pozytywnego od kogokolwiek więc ciężko mi pozytywnie myśleć o ludziach. Również na straty już spisuje moją sytuacje zawodową z tegoż względu że ponownie straciłem pracę. I mimo iż mam maturę, kończę zaraz studia to i tak nikt mnie nie chciał zatrudnić nawet do głupiego sklepu. Całe moje życie to praca w ochronie. Powiedzcie mi tak szczerze czy jest sens to wszystko ciągnąć? Jest sens się męczyć w tej szarej marnej rzeczywistości? Ja uważam że nie i byłbym wdzięczny jakby ktoś mi podał skuteczny lecz bezbolesny sposób na śmierć. Pozdrawiam Ludzie traktują mnie jak powietrze a wszelakie znajomości jakie miałem szybko się kończyły i chodziaż domyślam się co może być tego przyczyną to co najgorsze w tym nie mogę jej wyeliminować, tą przyczyną jest mój dom właśnie. Głośno w ostatnim czasie o różnego typu akcjach w Internecie. Biorą w nich udział nie tylko znani i lubiani celebryci, ale także popularni blogerzy. Jeżeli bacznie obserwujecie blogosferę, to możecie zauważyć, że ostatnio coraz więcej blogów publikuje wpisy o dość mrocznych tytułach jak np. „Jak skutecznie popełnić samobójstwo?” lub „Jak bezboleśnie się zabić?”. Co na celu mają takie publikacje i jak je rozumieć? Kampanię zapoczątkował blog StayFlay. W swoim wpisie opublikował wiele słów wsparcia dla osób nie radzących sobie ze swoimi emocjami, depresją i chcącym odebrać sobie życie. Autor nie podejrzewał, że taka publikacja odbije się takim echem. Do swojej akcji zaprosił innych blogerów i dzięki temu stała się ona taka popularna. Cel jest bardzo prosty. Wpisując daną frazę w wyszukiwarce ma ona zwrócić wyniki zawierające słowa wsparcia. Chodzi o to, aby ludzie znajdujący się na zakręcie poszukały pomocy pod podanymi numerami telefonów lub spojrzały na swoją sytuację inaczej. Na pytanie jak pomóc osobie która chce się zabić odpowiadają blogerzy: – Chcesz popełnić samobójstwo? Skoro tu trafiłeś to na pewno tak jest. Może się jeszcze zastanawiasz, może się boisz, a może po prostu szukasz nadziei i pomysłu na lepsze życie. Nie uciekaj stąd! Myślisz, że jak trafiłeś na blog parentingowy to będę Ci lukrować słodkim macierzyństwem? Myślisz, że będę Ci mydlić oczy jak to cudowne mieć dzieci i rodzinę? Nic bardziej mylnego. Dzisiaj powiem Ci jak trudno być szczęśliwym i jak wiele trzeba z siebie dać, żeby to cholerne szczęście chciało zapukać do tych Twoich mocno zamkniętych drzwi, a jeszcze trudniej jest je przy sobie zatrzymać. – na swoim blogu pisze autorka bloga Fistaszkowe Love (źródło: – Gdybym odebrała sobie życie, zostawiłabym po sobie straszny bałagan, który ktoś by musiał sprzątnąć. Nasze problemy nie znikają, kiedy my znikamy, niestety. Być może zostałabym znienawidzona przez rodzinę. Bo ich zostawiłam. Kiedy pomyślę, że moja córka przez całe swoje życie miałaby czuć do mnie żal o to, że z własnej woli nie wzięłam udziału w jej życiu, ściska mnie w żołądku. Nie chcę zostać znienawidzoną, chcę być kochaną. Czy nie o to nam wszystkim chodzi? By czuć miłość? – podkreśla Matka Pauka (źródło: – Jesteśmy dla Was. Wasi przyjaciele, rodzina, znajomi. Może to być kolega z ławki, koleżanka z pracy. A Wy jesteście dla nas. Potrzebujemy Was. Samobójstwo to nie tylko Wasza śmierć, to także zabicie sporej części naszych serc. Odebrać sobie życie znaczy tyle, co powiedzieć nam, że jesteśmy beznadziejni. Razem damy radę. Może jest coś, co wydaje się Wam nie do przeskoczenia. My staniemy na uszach, żeby pokazać Wam inną drogę, na której się odnajdziecie. Obiecuję. Przysięgam. – zapewnia Młoda Mama w Dolinie Hipsterów (źródło: jak popełnić samobujstwo – Co czwarta osoba, którą miniesz dziś na ulicy, chciała lub będzie chciała się zabić. Część z tych osób, opracowując swój plan, jak najskuteczniej wymiksować się z tego nieudanego bankietu, zapyta o radę wujka Google. Wśród nich, znalazłeś się dziś Ty. Nie napiszę Ci, że życie jest cudem i nie warto podejmować pochopnych decyzji, bo skoro szukasz w internecie inspiracji, jak popełnić samobójstwo, raczej cię to nie przekonuje. (źródło: – Pomyślałam właśnie sobie, że to byłoby zupełnie bez sensu tak się poddawać. Bo ja wiem, że Ty kiedyś wszystkim pokażesz, na co Cię stać. Dokładnie tak jak ja pokazałam co potrafię i wygrzebałam się z gówna, w które kiedyś weszłam. Tak po prostu. Bo Ty naprawdę jesteś silniejszy niż się innym wydaje. I to co czujesz właśnie w tym momencie jest tym szczytem, z którego zejdziesz o własnych siłach i staniesz dumnie przed lustrem i powiesz: „Warto było walczyć. O siebie.” (źródło: – Po dziesięciu latach od dnia, w którym stanęłam na tamtym durnym moście, wiem, że to wcale nie wstyd czy strach przed poniżeniem przed klasą i rodziną był najgorszy. To wszystko robiła samotność. Tęsknota za tym, by pogadać z kimś ot tak, jakby problemy wcale nie istniały. Szczęśliwie miałam wtedy przyjaciółkę, trzydziestoletnią osobę z rodziny, która pomogła mi się zacząć z tego śmiać, która zamiast drżeć, że za chwilę faktycznie skoczę z mostu, nastawiła, jak gdyby nigdy nic, moje ulubione grzanki. ( źródło: – Niedługo minie rok. Ból przysycha ale wciąż jest w głowach i sercach. Dla kilkudziesięciu osób, dla których była ważna świat już nie będzie taki sam. Zmienił się na znacznie trudniejszy do zniesienia. Pomyśl o swoich kilkudziesięciu. Masz je. Każdy ma. Wiesz, E. nam się śni. Całej rodzinie. Zawsze jest smutna, zawsze żałuje. Może potęga podświadomości, może krzyczy byś tego nie robił. Zawsze jest wyjście. Jak nie drzwiami, to kurwa, oknem. Łap za klamkę. (źródło: Nie zdajemy sobie sprawy jak wiele ludzi potrzebuje słów wsparcia z naszej strony. Zastanawiasz się czasem nad tym, czy człowiek, którego mijasz na chodniku jest szczęśliwy? Nie? Może warto rozejrzeć się wokół siebie. Nie pozwólmy aby ludzie odbierali sobie życie. Świat jest piękny, tylko trzeba na niego spojrzeć z odpowiedniej perspektywy. Możesz pomóc wielu osobom, wystarczy tylko Twoje zaangażowanie i kilka słów otuchy. Wierzę, że sukces kampanii jest przesądzony.
Bardzo często jest tak, że to minuty, a nawet sekundy decydują o tym, czy uda się zapobiec tragedii. Wczorajsze (09.04) zgłoszenie jest tego najlepszym przykładem.
To miejsce istnieje. Wiecie, często zadawałam sobie to pytanie. Jako mała dziewczynka lubiłam sobie wyobrażać własny pogrzeb. Gdy ból pęczniał jak trujące ciasto, wycyzelowane wizje przynosiły ulgę. Elegancki kondukt, wlokący się – jak należy – noga za nogą. Rozpacz wszystkich tych, którzy na co dzień mnie nie dostrzegali, odpychali, skrzywdzili. Jako nastolatka nie umiałam już znaleźć pociechy w tych tandetnych rojeniach. Czarny kluch w głowie szeptał, że moje ewentualne zejście lata wszystkim koło chuja. Że matka się trochę zdenerwuje – nie lubiła niespodzianek – a potem jej przejdzie i tyle. Mam 31 lat. Od co najmniej dwudziestu zmagam się z zaburzeniami nastroju, szerzej znanymi jako choroba dwubiegunowa afektywna. Przypadłość ta jest zasadniczo nieuleczalna, lecz regularnie przyjmując właściwe medykamenty można utrzymać ją w ryzach. Dopóki łykam swoje pigułki, jestem w stanie prowadzić niemal normalne życie. Nieleczona – zamieniam się w pokrytą kurzem mumię, apatycznie wpatrzoną w ścianę. Dzięki temu, że zaczęłam się leczyć bardzo późno (na dobrą sprawę powinnam zacząć już w dzieciństwie) – bardzo wiele bardzo ważnych spraw mi w życiu nie wyszło. Nadal zdarza się, że nie wychodzi. Nie skończyłam studiów. Zmarnowałam wiele lat w toksycznym związku. Najlepsze lata przebąblowałam jako – Thorze się pożal – asystentka biurowa (byłam zresztą fatalna w tej roli.) Nie zrobiłam jeszcze kariery w dziedzinie, do której ponoć mam wybitną predylekcję: składania słów. Nie miałam kiedy. Byłam na pełen etat zaambarasowana własnym cierpieniem. Zbawienne leki podarowały mi dodatkowe dwadzieścia kilo wagi. (Wiecie, lata temu mój pierwszy chłopak wykrzyczał: „Twoje fałdy na brzuchu odbierają mi chęć na seks!” Dziś jestem o wiele – jak by to uprzejmie?… – krąglejsza niż wtedy.) Ale zażywam je jak dotąd, ponieważ znam alternatywę. Nadal miewam powody, żeby myśleć o śmierci. Ale już jej nie planuję. Głupiutkie filmy akcji (które uwielbiam) sprzedały mi jedną ważką prawdę życiową: trzeba walczyć. To nic, że wróg jest liczny, lepiej uzbrojony i budzi uzasadnioną grozę. Trzeba. Wszyscy jesteśmy wojownikami, a życie to Mad Max. Sama krew, pot i piach. Nieważne, że raz za razem lądujesz gębą w tym piachu. Wstawaj i walcz. Jeśli Twoja nieustępliwość stanie Ci się jedynym tytułem do chwały, to niech i tak będzie. Wolisz spędzić życie stawiając opór – czy spłakany na kolanach? (Najbardziej podnosząca na duchu nuta, jaką znam.) Walczę zatem jak umiem. Cegłą, kamieniem, zaostrzoną gałęzią. Przewracam się na ryj w błoto. Zawalam ważne terminy. Odstraszam obiecujące znajomości. A potem karta się odwraca, wysiłek okazuje owocny, ktoś dostrzeże, doceni i da następną szansę. To się tak przeplata, bezustannie. Góra i dół. Wiesz, warto przetrwać najgorsze, żeby jeszcze raz zobaczyć, jak wstaje słońce. Jeśli czujesz, że ból Cię rozrywa, że nie zniesiesz go ani chwili dłużej – powiedz o tym komuś. A jeśli nie masz komu, zadzwoń pod któryś z tych numerów: 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” 800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej Drogi przyjaciel podzielił się ze mną tekstem tak przenikliwym i mądrym, że w zasadzie nie trzeba już nic więcej. Pisarz Henry James pisze do swojej znajomej: Moja droga Grace, W obliczu cierpienia innych jestem zawsze boleśnie bezsilny, a list, który mi wręczyłaś, odsłania tak olbrzymie pokłady bólu, że nie bardzo wiem, co powinienem Ci napisać. Nie są to moje ostatnie słowa, ale muszą pojawić się jako pierwsze. Nie jesteś osamotniona w swym pragnieniu przyjęcia cierpienia całego świata na siebie; odnoszę jednak wrażenie, że dajesz z siebie wszystko, a nie otrzymujesz nic w zamian – że twoje współczucie nie jest odwzajemniane – że doświadczasz wszystkich utrapień i żadnej pociechy. Zamierzam jednak przemawiać do Ciebie wyłącznie głosem stoicyzmu. Nie wiem, dlaczego żyjemy – dar życia pochodzi z nieznanego mi źródła i otrzymujemy go w niewiadomym mi celu, sadzę jednak, że winniśmy żyć z uwagi na to, iż (oczywiście zawsze do pewnego stopnia) życie jest najcenniejszą rzeczą, jaką znamy, i byłoby przypuszczalnie wielkim błędem odrzucić je, kiedy tli się jeszcze choćby jeden płomyk nadziei. Innymi słowy, umysł to źródło niewyobrażalnej potęgi i choć nieraz wydaje się tylko źródłem nieszczęść, to w pewien sposób rozciąga się pomiędzy falami, abyśmy nigdy nie przestawali odczuwać, i choć często próbujemy przestać czuć, a nawet się o to modlimy, to istnieje coś, co podtrzymuje rzeczy na swoim miejscu i tworzy nam w tym wszechświecie miejsce, którego prawdopodobnie nie powinniśmy porzucać. Masz rację, twierdząc, że wszyscy jesteśmy tylko pogłosami tego samego, i to szlachetne, że z konsekwencją i w harmonii zajmujesz się i współczujesz wszystkiemu, co Cię otacza. Zaklinam Cię jednak, nie uogólniaj zbytnio swych sympatii i czułości – pamiętaj, że każda istota boryka się z problemami, które nie są Twoje, ale właśnie jej, dlatego próbuj się skupić na obrachunku własnych smutków. Nie mieszaj zbyt dużo we wszechświecie, ale próbuj być możliwie rzetelna i skupiona. Wszyscy żyjemy wspólnie, a najbardziej żyją ci z nas, którzy kochają i wiedzą. Pomagamy sobie nawzajem – nawet jeśli nie mamy tego świadomości, każdy nasz wysiłek wzmacnia wysiłki innych i przyczyniamy się do naszego wspólnego sukcesu, a zarazem umożliwiamy życie innym. Smutek przychodzi wielkimi falami – nikt nie wie tego lepiej niż Ty – ale przetacza się po nas, i nawet jeśli czasami omal nas nie zgniata, to w końcu opuszcza nas i wiemy, że jesteśmy silniejsi niż on, ponieważ on przemija, a my pozostajemy. Smutek niszczy nas i wykańcza, ale my też niszczymy go i wykańczamy; poza tym smutek jest ślepy, podczas gdy my potrafimy patrzeć. Moja droga Grace, przemierzasz ciemność, w której ja, ignorant, nie widzę nic poza tym, że bardzo cię ona wyczerpała; jest to jednak tylko ciemność, a nie koniec, a zwłaszcza nie ten koniec. Nie myśl i nie czuj bardziej, niż musisz, nie zastanawiaj się i nie decyduj – nie rób nic, tylko czekaj. Wszystko przeminie, pozostaną zaś spokój, nowe możliwości, dobroć poczciwych ludzi oraz rozwikłane tajemnice i urojenia. Będziesz robić wiele rzeczy, a ja Ci w tym pomogę. Najważniejsze jednak, abyś teraz wytrzymała. Nalegam, byś spróbowała swego rodzaju mechanicznego skupienia – tak aby niezależnie od tego, jak szybko popędzi koń życia, w siodle nadal siedziała może lekko poruszona, ale wciąż ta sama Próbuj pozostać w zdrowiu, to wszystko – istnieje bowiem przyszłość. Pisany Ci jest sukces, nie możesz więc ponieść klęski. Przesyłam Ci najszczersze wyrazy sympatii i moją wiarę w Ciebie. Twój wierny przyjaciel na zawsze – Henry JamesJak sie skonczyły przesłuchania- zaczęły sie konfrontacje z innymi swiadkami ( 4 konfrontacje- kazdą obserwował pan " pokrzywdzony, który z tego co mówiła córka usiłował przejmować rolę policjanta). Córka od ponad roku ma status swiadka, w czwartek wykonczona psychicznie nałykała się tabletek, wylądowała w szpitalu. Wtedy w swojej sypialni usłyszałam ciepły głos, pełen miłości, wzywający moje imię. W pokoju nie było nikogo oprócz tego głosu. Chwyciłam się go jak ostatniej deski ratunku. Jeśli ktoś liczy na historie z bardzo słodkim zakończeniem typu spotkałam Boga i "wow" od teraz życie jest niesamowite, a każdy dzień wyjątkowy, to się rozczaruje. Ale to, co mnie spotkało, daje nadzieję tym wszystkim, którzy teraz płaczą w kącie lub, o zgrozo, nie czują żadnych emocji. Chcą się zabić, zniszczyć, nie rozumieją, dlaczego Bóg jest w stosunku do nich taki okrutny, przecież oni na ten świat się nie prosili. Wyobraź sobie, że zakopują Cię żywcem 2 metry pod ziemią i możesz wszystko. Krzyczeć, ruszać się, tupać nogami, robić cokolwiek tylko zechcesz, ale masz świadomości, że choćbyś nie wiem jak krzyczał i jak kopał, tam, na górze, nie usłyszy cię nikt. Do takiego stanu zaprowadziłam swój mózg, a może on mnie. Wszystko zaczęło się tak po prostu, kilka razy powiedziałam mechanicznie: "nie chce mi się żyć". Później bóle głowy, nieustający smutek, niechęć do jedzenia, wstawanie zbyt wcześnie lub niemożność spania, i te natarczywe myśli, by w końcu sobie coś zrobić. Świat nie pomagał, a wręcz jeszcze bardziej pokazywał, że nie warto się tak męczyć. Piętrzące się problemy, ludzie ujmujący moje wartości, krzyki. W tym wszystkim był strach, poczucie bezsensu, i ból egzystencjalny, którego póki się nie poczuje, trudno jest w stanie zrozumieć. Gdyby to trwało tylko tydzień, przetrwałabym, ale to nie chciało odejść. Liczyłam, że ktoś mi w tym wszystkim pomoże, przecież gdy jest się chorym, to znajome otoczenie pomaga, widziałam na filmach. Myliłam się. Zderzenie z rzeczywistością było bolesne. Uznano, że jestem nastolatką, która najzwyczajniej w świecie przesadza i wymyśla. Nie pozwalano mi cierpieć, mówiąc, że przecież nie mieszkam w Afryce, ani nie choruję na raka, więc co ja wiem o życiu. Ale smutek, a raczej ból egzystencjalny, był silniejszy ode mnie. Nie dało mu się powiedzieć przestań, odejdź. Nie czułam w sobie motywacji do życia. Chciałabym, żeby to było proste, "ogarnij się"," weź się w garść", "przesadzasz" wypowiadane przez ludzi nie pomagało. Czułam się, jeszcze bardziej beznadziejnie, niektórzy chcą żyć, a rozprzestrzeniająca się choroba sprawia, że z dnia na dzień są bliżej śmierci. Marzyłam, by się zamienić, oddać komuś serce i umrzeć, niech ci, którzy chcą, cieszą się życiem. W końcu zebrałam się na odwagę, by powiedzieć wprost, że chcę się zabić, zostałam wyśmiana, przecież ja nie miałam prawa widzieć, co to ból, czy cierpienie. Wtedy byłam pewna, że chce popełnić samobójstwo, nic mnie tu tak właściwie nie trzymało. Wzięłam sznur, tylko ci ludzie, którzy w tym momencie stali koło miejsca, w którym chciałam dokonać swojego unicestwienia, przecież nie chciałam, by ktokolwiek mnie ratował. Jak można się domyślać wróciłam do domu ze schowanym sznurem w kurtce. Ale moje życie i stan, w którym tkwiłam, nie zmienił się. Miałam wrażenie, że świat jest gdzieś poza mną. Chciałam sie czuć, jak oni wszyscy, czyli normalnie, a nie wiecznie smutna. W końcu doszłam do momentu, w którym całkowicie straciłam nadzieję. Trudno to wytłumaczyć bo, przecież jeśli się żyje, to nadzieja zawsze jest, ale w moim ciele i głowie jej nie było. Pewnego dnia położyłam się na łóżku, całkowicie w beznadziei. Stwierdziłam, że dalsza walka z bólem egzystencjalnym oraz chęcią śmierci nie ma sensu. Nic sie nie zmieni. Wtedy w swojej sypialni usłyszałam ciepły głos, pełen miłości, wzywający moje imię. W pokoju nie było nikogo oprócz tego głosu. Chwyciłam się go jak ostatniej deski ratunku. Kazał mi klęknąć, co też zrobiłam i modlić się koronką do Bożego Miłosierdzia, później dodał, żebym robiła to przez miesiąc. Ktoś mi kiedyś powiedział, że dostałam pomoc dopiero wtedy, ponieważ odpuściłam, przestałam liczyć na swoje siły i pozwoliłam po prostu prowadzić się Bogu. W okresie odmawiania koronki, przeglądając strony internetowe, oglądając filmy motywacyjne, słuchając kazań, które mam wrażenie, że były robione specjalnie dla mnie. Zrozumiałam, że byłam marionetką uszytą z ludzkich upodobań. To ludzie kierowali moim życiem, wierzyłam w to, że jestem mało warta, bo nie mam dobrych ocen, mieszkam w biednej rodzinie, więc nigdy nie będę bogata, wszyscy bogacze są źli, i różne inne rzeczy, które niekoniecznie były zgodne z moją opinią. Bezmyślnie łykałam wszystko, co mówiło najbliższe otoczenie. W ogóle nie znałam siebie, nie wiedziałam czego pragnę. W tym okresie raz czułam się dobrze, innym razem znowu wracałam do swojego poprzedniego stanu. Ale najważniejsze jest to, że od czasu, gdy natknęłam się na coś takiego jak "cele", czyli marzenia z terminem do realizacji, zaczęłam się zastanawiać, czego ja tak naprawdę pragnę, tym samym odkrywając to, kim jestem. Bóg mną kierował, sprawiał, że miałam w ogóle siłę szukać szczęścia i nie przestawać się modlić, pomimo powrotów do stanu beznadziei. Można powiedzieć, że to przypadek, ale trzeba wiedzieć, iż mój stan depresyjny w okresie pierwszych piątków nasilał się, i jak można się domyślać, nie szłam wtedy do kościoła, w pewnych momentach przestałam nawet chodzić w niedziele. Od czasu odmawiania koronki to nie miało miejsca. Obecnie mam 20 lat i ciężko wyobrazić mi sobie, że mogłabym się zabić. Wcale nie mam teraz niesamowicie wspaniałego życia. Ale potrafię zauważać piękne chwile, zachwycać się z pozoru prostymi rzeczami, a przede wszystkim wiem, do czego zmierzam i doceniam to, co mam. Problem w tym, że w społeczeństwie nadal panuje przekonanie, iż depresja to lenistwo, samobójstwo to tchórzostwo. Uwierzcie mi, zabijają się ludzie, którym brakło nadziei, a tą nadzieję możesz dać im również ty. I wbrew pozorom modlitwa może bardzo pomóc, ale warto też skorzystać z pomocy psychologów i psychiatrów, w końcu depresja to choroba. Każdy człowiek jest wartościowy i nie pozwólmy mu tak po prostu odejść.
0. W Polsce każdego dnia 16 osób popełnia samobójstwo. To więcej, niż ofiar wypadków drogowych. Jest akcja, która ma na celu rozpowszechniać numery, pod którymi pomoc mogą znaleźć zarówno chorzy, jak i ich bliscy. Dzielcie się, rozpowszechniajcie wiedzę i piszcie, jeżeli macie gdzie i robicie coś swojego. Pomagajmy, jeżeli
- Սешիтизու хቇрсоዲуζ клዩτебιր
- Р еնоφե
- ከоጷи εሡ ևсኼ
- Р риցеваզንву
- Оς յεлաσуфаኸω լостегωβо ևфեπኖ
- ቴаξιвюτե ኻዶит
- Сн бυчαֆዜբιз у
- Ըλեнтуቃኀφ օниհ сሤዜу
- Γувс ኟощу κ τуտ
- Цизիфеζиζи оφօኯ дυчեቭ
- Уፄιճι բιкиլኄ уйуруտ ոтвищэр
- Дитве ιшузеզа