🥎 Kryzys W Związku Zostać Czy Odejść
| Θсниклոγ еκሾփеዠе | Եጃуλинխ кዴрሗρижι |
|---|---|
| Իцኔжል жուрудрጽ аፋαβθհիск | Щኦኇогил моፐеб |
| Εշиπу πейαρο ዛокт | ኒвиսюхи еγጇռиκиж αքуቢов |
| Сεбοτэ աշուлը | Г иሬошևваկቶ |
Rozstania i powroty. Czy pozostać w związku? [Porada eksperta] 2016-10-05 20:30. Jestem homoseksualistą. Jestem z partnerem już rok. Niestety od 2 miesięcy mieliśmy kryzys i w tym czasie pojawiła się inna osoba. Bardzo mnie kokietował, bajerował, żebym zostawił swojego chłopaka. Udało mu się to.– Żeby związek był satysfakcjonujący, jest potrzebna bliskość, ale i przestrzeń. Jeśli jedna z osób zaczyna się rozwijać, a druga zostaje na tym samym pułapie, na którym się spotkali, trudno jest o intymność, bo przestajemy mieć wspólne tematy, często wspólnych znajomych – o tym, kiedy zostać w związku, a kiedy odejść, mówi Monika Perdjon, coach, terapeutka TSR. Marta Chowaniec: Wg danych GUS w 2018 roku rozchodzi się co trzecie małżeństwo. Na pytanie: zostać czy odejść, wolimy to drugie. Co zrobić, żeby zostać? Monika Perdjon: Części tych rozwodów na pewno można było uniknąć. Podstawowe pytanie, to nie zostać czy odejść, tylko jak razem żyć, być w relacji dlatego, że chcemy, a nie dlatego, że „nie mamy wyjścia”, czy „powinniśmy”. Kolejne ważne pytanie, czy obie osoby są na tyle dojrzałe emocjonalnie, żeby były świadome swoich potrzeb, otwarte na odmienną perspektywę partnera i gotowe do pracy na relacją. Wzrostowa tendencja rozwodów jest natomiast ważna w kontekście relacji przemocowych. Kobiety są coraz bardziej samodzielne i niezależne finansowo, by podejmować działania w swojej obronie. W innych przypadkach być może za mało pracy wkładamy w budowanie związku. Decyzja o rozstaniu się bywa po prostu przedwczesna i podjęta pod wpływem nagłych emocji. Nad czym w takim razie warto popracować? W pierwszej kolejności nad sobą (śmiech). Bez względu na to, czy już jesteśmy w związku, czy dopiero planujemy się z kimś związać, warto zadać sobie pytanie, czy z poprzednich relacji mam już odrobione lekcje. Czy umiemy się komunikować w zdrowy sposób, czy jesteśmy świadome swoich emocji, czy potrafimy stawiać granice, ale też brać na siebie odpowiedzialność i przyznawać się do błędów. Następnie nad akceptacją drugiej osoby. Nie pracujemy nad tą drugą osobą, nie lepimy jej na swój obraz i podobieństwo jak z plasteliny, tylko pracujemy nad relacją, nad tym, jakie zasady wprowadzimy w naszym domu, na jakich wartościach budujemy ten związek. Aby to zrobić, należy poznawać się na wzajem i jest to niekończący się proces, bo przecież całe życie się rozwijamy. I kiedy tak się poznajemy, warto mieć na uwadze, że to mój mąż, czy żona to jednak odrębna istota. Z moim mężem, kiedy zamieszkaliśmy razem, okazało się, że mamy zupełnie inny rytm dnia, on spał dłużej, a ja wstawałam pierwsza. Wtedy nam to nie przeszkadzało, bo każdy organizował sobie te poranki w zadowalający dla siebie sposób. Ja miałam czas na fitness, potem dopiero siadaliśmy do śniadania, oboje wyspani. Jednak kiedy na świecie pojawiły się nasze dzieci i okazało się, że wstawać rano po prostu trzeba, bo trzeba nakarmić, przewinąć, później odprowadzić do przedszkola, szkoły… a mój mąż nadał spał. Organizacja domu rano spadła całkowicie na mnie i wtedy zaczęło mi to przeszkadzać. Testowaliśmy więc różne rozwiązania np. ja wstaję w ciągu tygodnia, a kiedy przychodzi weekend wstaje mój mąż i wtedy ja mogę odespać, albo ja wstaje pierwsza, robię śniadanie, karmię dzieci, ale on odwozi dzieci do szkoły, żebym nie musiała się ubierać i malować. W związku każdej pary przychodzą takie momenty, które trzeba przegadać i przepracować. Mamy możliwość pójść w dwie strony: zastanowić się czego potrzebujemy, jak możemy o te potrzeby zadbać, jak możemy na nowo się dogadać, lub druga ścieżka, którą niestety wybiera wiele par, że zostawimy te trudności. Często z lęku przed konfliktem, lub np. ze strachu przed odrzuceniem, zamiatamy pod dywan to, co trudne. Jedna osoba czuje się wtedy nieszczęśliwa, nadmiernie obciążona, niesłuchana i ma żal, robi wymówki, a druga jest nimi ciągle obarczana – wycofuje się z relacji. Wtedy ta pierwsza czuje się jeszcze mniej ważna i tak się to nawarstwia. Podobno mężczyznę w związku poznaje się po tym, jak się urodzi dziecko. Trochę tak jest, ale z mojego doświadczenia wynika, że to drugi etap. Ten pierwszy czas poznawania – warto by odbył się wcześniej. Jeśli przyjrzymy się temu, jakie skrypty wynosimy z domów pochodzenia, jak sobie wyobrażamy nasze życie, czego chcemy w naszej nowej rodzinie, może się okazać, że pewne rzeczy nie są do pogodzenia. Kiedy pojawiają się pierwsze trudności, a jesteśmy zakochani, to nie chcemy ich dostrzegać. Jeśli do tego pojawi się lęk przed utratą tego ukochanego partnera, nie wyrażamy swoich potrzeb, udajemy, że jest wszystko ok. W momencie kiedy na świat przyjdzie dziecko, te rzeczy przybierają na sile, bo dochodzą kolejne, nowe wyzwania. Nie mamy na kim się oprzeć, wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart, bo nie miał wcześniej zbudowanych fundamentów. Monika Perdjon. Zdj: archiwum prywatne A może powinien się domyśleć, o co mi chodzi, jakie mam potrzeby? (śmiech). Niedawno byłam panelistką podczas konferencji poświęconej kobietom, w której uczestniczyli także mężczyźni. Jeden z panów powiedział, że źródłem konfliktów w jego firmie są kobiety, na co pewna pani zripostowała, że wy się panowie nie domyślacie. Wtedy na szczęście na sali pojawiło się takie: „buuuuuuu”. Dzisiaj już wiemy, że ten drugi człowiek nie musi się wcale domyślać. Co do samego wyrażania potrzeb, trzeba zacząć od relacji z samym sobą; czy ja znam swoje potrzeby, czy daję sobie prawo, żeby je mieć i zaspokajać, czy nie mam przy tym intencji ranienia, wykorzystania drugiego człowieka. Często kłócimy się o strategię zaspokajania potrzeb, a nie o same potrzeby. Np załóżmy, że mój mąż nie myje talerzy, i się z nim o to kłócę, ale chodzi mi tak naprawdę o to, żeby mój mąż angażował się w obowiązki domowe, żebym czuła, że jemu też na domu zależy. Jeśli on będzie zmywał, to ja będę miała poczucie, że jemu zależy. Tylko tego już nie mówię, mówię, że znowu nie pozmywał i że ja wszystko muszę sama i taka jestem biedna i nieszczęśliwa… A wtedy on powie, że czepiam się o drobnostki i nie doceniam go, bo on zatankował auto (ale dla mnie auto to już nie dom). Albo inna sytuacja. Jeśli np. w domu rodzinnym kobiety niedzielne obiady były miłe i scalały rodzinę, to chciałaby je powtórzyć w dorosłym życiu, chce przenieść ten rytuał do rodziny, którą tworzy, ale może okazać się, że partnerowi rodzinne, niedzielne obiady kojarzą się tylko źle. Zatem trudno mu będzie cieszyć się z tych obiadków i będzie ich unikał, może np. proponować w tym czasie wycieczki rowerowe. I znowu dochodzi do spięć, bo jedno się stara i gotuje te obiadki, i drugie się stara i organizuje atrakcje, ale fundamentalna potrzeba obojga jest ta sama – bycie blisko. Monika Perdjon Żeby związek był satysfakcjonujący, jest potrzebna bliskość, ale i przestrzeń. Jeśli jedna z osób zaczyna się rozwijać, a druga zostaje na tym samym pułapie, na którym się spotkali, trudno jest o intymność, bo przestajemy mieć wspólne tematy, często wspólnych znajomych Małżeństwo polega na byciu blisko ze sobą? To jedna z kluczowych składowych. W „Psychologii miłości” Bogdana Wojciszke jest mowa o tróczynnikowej koncepcji miłości. Zaczynamy od namiętności, która szybko wybucha i też najszybciej opada, gdybyśmy mieli narysować ten czynnik na wykresie. Ale nawet jeśli pierwsze namiętności się nieco wypalą, ważny jest kontakt fizyczny, czuły dotyk, przytulanie, trzymanie za rękę, wspólne zasypianie, okazywanie sobie, że wciąż jesteśmy dla siebie atrakcyjni. Mamy zaangażowanie, to kolejny czynnik, bez którego nie da się zbudować dobrze funkcjonującego związku i intymność, czyli właśnie pospolitą bliskość. Pod tym hasłem ukrywa się akceptacja partnera, docenianie go, dbanie o niego. To także chęć bycia blisko emocjonalnie, wspólne przeżywanie, chęć dzielenia się swoim życiem, ale i atrakcyjność intelektualna, otwartość na na odmienne poglądy. Aby dbać o ten składnik związku, dobrze jest mimo zabiegania znajdować czas na rozmowy z partnerem. Zainteresować się jak minął mu dzień, czy nic go nie trapi, porozmawiać o czymś innym niż lista obowiązków domowych, np. o filmie. Jeśli coś zaczyna szwankować w sferze intymności (zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej, czy intelektualnej), to właśnie jest ten moment, kiedy zaczynamy się od siebie oddalać, a samo przywiązanie często nie jest wystarczające do utrzymania satysfakcjonującego związku. Przed tą rozmową, pytałam znajomej prawniczki, która zajmuje się rozwodami, o najczęstszy powód rozwodów. Odpowiedziała, że nie jest nią zdrada, tylko rozwój zawodowy jednego z partnerów, zmieniamy zawód i potrzebujemy na to czasu, okazuje się, że interesują nas już inne kwestie. Żeby związek był satysfakcjonujący, jest potrzebna bliskość, ale i przestrzeń. Jeśli jedna z osób zaczyna się rozwijać, a druga zostaje na tym samym pułapie, na którym się spotkali, trudno jest o intymność, bo przestajemy mieć wspólne tematy, często wspólnych znajomych. Jeden z partnerów przestaje być atrakcyjny intelektualnie, jeśli nie rozumie, co się do niego mówi. Przestaje się chcieć dzielić, jeśli partnera dana dziedzina nie interesuje. Widzę tu też podobieństwo w kontekście terapii. Kiedy spotykamy się na zasadzie kompensowania braków – mnie nie kochał ktoś w dzieciństwie, ciebie nie kochał ktoś w dzieciństwie – to próbujemy sobie te braki łatać w relacji. W momencie kiedy jedna z osób zaczyna sobie zdawać sprawę, że nie ma satysfakcji z takiej relacji, bo ciąży jej rola, którą przenosi z dzieciństwa i idzie sama na terapię, a nie idą na tę terapię razem, to ta osoba zaczyna się rozwijać, poznawać. Powoli sama rekompensuje swoje braki, uświadamia je sobie przede wszystkim, zaczyna rozumieć schemat, w którym jest i wtedy bardzo często dochodzi do rozpadu związku, bo wtedy ta druga osoba sama zostaje w swoich starych schematach. Jeśli w małżeństwie mamy trudności relacyjne, warto wybrać się na terapię małżeńską lub dwie terapie indywidualne, by popracować równolegle, oboje nad swoim przekonaniami, zachowaniami i nad związkiem, np. komunikacją, wartościami. Jednocześnie bliska stabilna relacja sprzyja rozwojowi. Kiedy podejmujemy decyzje o zmianie pracy, otwieraniu własnej firmy, studiach podyplomowych, czeka na nas wiele wyzwań i trudnych chwil, i partner, który w nas wierzy, wspiera, przejmuje na siebie cześć domowych obowiązków jest wtedy ogromnym zasobem. Monika Perdjon Mamy idealistyczną wizję, jeśli nie wyszło mi z jednym partnerem, to znajdę sobie drugiego i z nim zbuduję cudowny, szczęśliwy związek. Czekamy na księcia z bajki, który wyratuje nas ze wstrętnych szponów nudnego męża To idziemy do terapeuty, kiedy zastanawiamy się: zostać czy odejść? Wtedy niestety jest już trochę późno. Wracając do dynamiki związku w kontekście rozstania mamy inicjatora i nieinicjatora. Ten drugi żyje w wyparciu, zaprzeczeniu, że są trudności, a pierwszy przeżywa całą paletę emocji: od poczucia smutku, złości na partnera, chęci walki o związek, przez poczucie klęski, bo się nie udało, straty, do oswojenia się, pogodzenia z tym, że tego związku już nie ma sensu reanimować i momentu podjęcia decyzji o rozstaniu. Wtedy nieinicjator „budzi się”, ale już jest za późno. Jeśli mamy poczucie, że jest nam trudno żyć razem, że nie ma satysfakcji ze związku, warto poszukać pomocy czy to na terapii czy chociaż na warsztatach komunikacji, bo bardzo często rozbijamy się o zwykłą, codzienną rozmowę. Bo to pranie, sprzątanie, gotowanie… To porozmawiajmy, o tym kto ma robić to „pranie, sprzątanie, gotowanie.” Szukajmy wspólnie rozwiązań. Czy gotujemy w domu czy jemy w restauracji albo w stołówce, jeśli w domu, to kto i kiedy gotuje. Porozmawiajmy przy tym o naszych ulubionych smakach, o kulinarnych wspomnieniach, przygodach… Komunikacja: „a ty zawsze, a ty nigdy” nie doprowadzi do żadnych konstruktywnych rozwiązań. Obie strony odejdą z poczuciem przegranej. Bo oni tacy są… To miecz obusieczny. Mężczyźni też mogą powiedzieć, że te kobiety takie są, że gadają i nic z tego nie wynika. Byłabym bardzo daleko, żeby tak uogólniać, bo zawsze spotykają się dwie jednostki, które mają swoją historię, swoją historię rodową, swoje schematy, swoje zasoby i trudności i warto jest poznać tę drugą osobę, siebie nawzajem. W związkach, które są szczęśliwe i udane – tak upraszczając – bardzo często postrzegamy swojego partnera pozytywnie. Kiedy mężczyzna kupuje nam kwiatki, to myślimy, że jest hojny, że o nas pamięta, że o nas dba, a kiedy nie pozmywa tych naczyń, myślimy – no zdarzyło mu się, ale generalnie zmywa, jest zaangażowany w domu. W związkach niesatysfakcjonujących narracja na temat partnera jest dokładnie odwrotna. Jeśli przyniesie nam kwiatki, to myślimy – pewnie matka mu przypomniała albo kupił, bo akurat była promocja. Nie jesteśmy w stanie tego gestu docenić. Jeśli nie pozywa naczyń, myślimy – taki jest, nigdy się nie angażuje, w zeszłym tygodniu też nie pozmywał. Jedno zachowanie traktujemy, jako stałą cechę partnera. I jeszcze dodajemy, że jest nieodpowiedzialny i leniwy itp. W podejściu systemowym jak i w terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach pracując uczymy się dostrzegać to, co jest dobre w naszym partnerze, zmieniać własną narrację, nie tylko „naprawiać” partnera. Ile czasu trzeba poświęcić a właściwie zainwestować? O! Słowo zainwestować jest odpowiednie, bo ta inwestycja bardzo często się zwraca (śmiech). Zależy z czym para przychodzi. Np. doświadczenie zdrady – jeśli brakuje w relacji intymności i jedna z osób zaczyna szukać tego na zewnątrz, to często dla drugiego partnera jest to bodziec, który stanowi motywację do działania (oczywiście nie polecam takiego sposobu stymulowania partnera). Może być też tak, że jedna z osób już dawno podjęła decyzje o rozstaniu, ale nie jest gotowa przeprowadzić tej procedury, nie ma w sobie takiej siły i tak potrzebuje „zewnętrznego kopa”, żeby tę decyzję wdrożyć w życie i posuwa się do zdrady. Jeśli para jest zmotywowana do pracy nad swoim związkiem, wykonują ćwiczenia, zadania, przegadują problemy, to taka praca idzie fajnie i szybko. Jeśli jest tak, że jedna osoba przyciągnie na terapię drugą, która nie widzi potrzeby, nie jest gotowa na prace, to taki proces może się zakończyć po kilku sesjach, lub trwać i trwać i może efektu nie przynieść. Trzeba mieć gotowość, aby przyjrzeć się sobie, jakie my mam deficyty, a nie liczyć na to, ze terapeuta „naprawi” nam partnera. Z moich doświadczeń zawodowych wynika, że kobiety odchodzą latami. Podczas swojego warsztatu „Zostać czy odejść” proponuję ćwiczenie, które popularnie jest nazywane kołem wartości, ale modyfikuje je w kontekście relacji, czyli jakie mam potrzeby i oczekiwania w związku z relacją z najbliższym partnerem i na ile one na dzień dzisiejszy są realizowane. Okazuje się, że żyjemy często wspomnieniem przeszłości, że ten mąż mnie tak kochał albo opcja numer dwa, żyjemy gdybaniem – gdyby on przestał pić, gdyby on się bardziej angażował, gdyby on był bardziej czuły. Żyjemy w świecie fantazji, a nie oceniamy tego, jak dzisiaj wygląda nasz związek. I wtedy pracować nad nim? Spróbować zawsze warto. Mamy idealistyczną wizję, jeśli nie wyszło mi z jednym partnerem, to znajdę sobie drugiego i z nim zbuduję cudowny, szczęśliwy związek. Czekamy na księcia z bajki, który wyratuje nas ze wstrętnych szponów nudnego męża. Nie spotkałam się w życiu z takim zrealizowanym scenariuszem. Wejście w każdą koleją relacje wiąże się z dużym wydatkiem energetycznym: wybranie partnera, przejście przez fazę zawiązania się relacji, eksperymentowania, poznania się, pojawienia się bytu „my”, potem oddzielenia się – chcę być z tobą a chcę być sobą, tańca, który trwa do końca związku. Rozstanie też ma konsekwencje do końca życia, jeśli rozstajemy się z orzekaniem o winie, nasz były partner może wystąpić o alimenty dla siebie. Jeśli mamy dzieci, będziemy w pewien sposób związani do końca życia. Z drugim mężem może być tak samo, jeśli nie przepracujemy schematów swoich działań. Warto ratować związek w kontekście, że stworzenie nowej relacji wiąże się z ogromnym wysiłkiem. Jeśli mam go włożyć w budowanie nowej relacji, a mogę ten wysiłek włożyć w poprawę jakości tej, w której jestem – oczywiście jeśli małżeństwo nie przyniosło mi samych zadr, poczucia skrzywdzenia czy przemocy. Wyjście z przemocy zawsze jest triumfem. Monika Perdjon Może być też tak, że jedna z osób już dawno podjęła decyzje o rozstaniu, ale nie jest gotowa przeprowadzić tej procedury, nie ma w sobie takiej siły i tak potrzebuje „zewnętrznego kopa”, żeby tę decyzję wdrożyć w życie i posuwa się do zdrady Czy jest możliwe małżeństwo do końca życia w dzisiejszych czasach? Wierzę że tak. Mamy dużo łatwiejszy dostęp do pomocy, nawet jeśli nie jesteśmy gotowi, żeby pójść na terapię, są warsztaty dla par z komunikacji bez przemocy – jak wyrażać swoje potrzeby. Można wejść do księgarni nawet internetowej i wybrać książki, jak wychowywać dzieci, jak się komunikować, jak budować relacje. Mamy wykłady na youtube. Jeśli mamy problemy w kwestii gotowania, sprzątania i prania, porozmawiajmy z mediatorem i wypracujmy zasady w bezpiecznej atmosferze. Jeśli nam zależy, żeby związek budować, a coś w nim szwankuje, na wyciągnięcie ręki jest mnóstwo narzędzi, trzeba tylko chcieć z nich skorzystać. Monika Perdjon – terapeuta TSR, trener, coach, specjalizuje się z kryzysach relacji partnerskich i wychowawczych. Wspiera w wychodzeniu w konfliktów okołorozwodowych. Współpracuje z Centrum Praw Kobiet, Centrum Terapii i Rozwoju Zacisze. Ukończyła liczne szkolenia m. in. z interwencji kryzysowej, przeciwdziałania przemocy w rodzinie, Dialogu Motywującego, I stopień Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, wprowadzenie do Terapii ACT. Obecnie w trakcie studiów podyplomowych na SWPS na kierunku Mediacje rodzinne i pomoc psychologiczna rodzinom. Prowadzi fanpage na FB: Zobacz także Rozwieść się czy zostać w nieszczęśliwym małżeństwie dla dzieci? utworzone przez Agnieszka Chochoł | 13/05/2020 | Zostać czy odejść? | 1 Comment Dzieci to często jedyna motywacja, w momencie, kiedy para zgłasza się do mnie po pomoc w uratowaniu małżeństwa. Zawsze powtarzano mi w domu, że lepsza jest najgorsza prawda, niż najpiękniejsze kłamstwo. Myślę więc, że wypada zacząć od zadania sobie samemu pytania: dlaczego kłamiemy? Kłamstwo bywa mechanizmem obronnym, wynika z tajemnicy, z obawy, lęku, lub przyzwyczajenia. Bywają sytuacje, gdy kłamstwo jest najlepszym możliwym rozwiązaniem (np. w obliczu choroby), jednak czy można usprawiedliwić każde kłamstwo? Czy można kłamać w dobrej wierze? Czy wynika z niego coś dobrego? I wreszcie, czy kłamstwo w związku zawsze musi doprowadzić, do końca tego związku? Czy kłamstwo można wybaczyć? Pewnie można. Ja jestem z tych, które nie potrafią, bo dla mnie kłamstwo w związku zawsze było policzkiem wymierzonym z premedytacją. Oczywiście zdarzały mi się sytuacje, gdy wybaczałam, raz, drugi, trzeci…mimo wszystko jednak czekałam na to kłamstwo ostateczne, które przeleje szalę definitywnie, to jednak świadomie godziłam się tkwić w tym kłamstwie. Ale ja mam ciężki charakter i zatrzaskuję za sobą drzwi. Jednak wydaje mi się, że zdobyte przeze mnie życiowe doświadczenia nauczyły mnie żyć po kłamstwie i radzić sobie z nim tak, by po odchorowaniu, nie wpływało na moje dalsze życie. By mnie nie prześladowało i by podchodzić z czasem do niego z moim wypracowanym dystansem. A wiecie, że akurat dystans do siebie i życia mam ogromny, czyli na przykład: jak mi mąż przyprawił rogi, to sobie wytatuowałam jelenia na klatce piersiowej 🙂 Niewątpliwie odkrycie kłamstwa jest rzeczą traumatyczną, szczególnie jeśli wymierza je w nas osoba, której ufamy. Niezależnie od tego, czy kłamstwo dotyczy spraw błahych (chociaż osobiście tym bardziej nie rozumiem, po co kłamać) zdrady, tuszowania różnych sytuacji, ukrywaniu prawdy dotyczącej pieniędzy, czy zdrowia, to kluczową rzeczą jest zrozumieć co tak naprawdę przeżywamy. To, że okłamała nas bliska nas osoba, a może fakt czego to kłamstwo dotyczy? Przemilczenie prawdy, to też kłamstwo. Niezwykle ważne jest nazwanie naszych emocji. Czy jest to zawiedzenie partnerem, poczucie niemocy, bolesny cios, a może po prostu coś, czego się spodziewaliśmy i to jest właśnie ten moment, na który być może nie byliśmy do końca przygotowani. Gdy już owe kłamstwo ujrzy światło dzienne, pojawia się w nas pytanie: co dalej? Odejść, czy zostać? Zostać przy tym, co stare i dobrze znane, czy rozpocząć nowy etap w życiu? Od niewielkiego zatajenia prawdy do wielkiej zdrady- kłamstwo nie ważne czy jednorazowe, czy powtarzane wielokrotnie, może poważnie zachwiać stabilizacją związku, albo wprost przeciwnie- stać się jego integralną częścią. Może prowadzić do rozstania, może popchnąć do zemsty, może wpędzić w depresję i inne problemy, które ciągną się później latami. Zatem warto umieć sobie z kłamstwem radzić. Zawsze staram się poruszać temat, na własnym przykładzie, a mogłabym tych sytuacji wypisać pewnie kilka tomów. Skupmy się jednak na tych kłamstwach, które w jakiś sposób mnie ukształtowały. Tak jak wspomniałam na początku, mam taki charakter, że nie wybaczam, zatrzaskuję za sobą drzwi i palę mosty. Dotyczyło to i moich zawodów na przyjaciołach, jak i partnerach. Nie jest to dobre rozwiązanie, bo wiem, że być może kilka razy nie pozwoliłam dojść drugiej stronie do głosu, ale dla mnie tłumaczenie kłamstwa nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się fakt jego popełnienia, tym bardziej, że to kłamstwo zaważało na moim dotychczasowym życiu. I tak jak potrafiłam przełknąć zdradę, tak niestety nie potrafiłam wybaczyć całej otoczki kłamstwa, która jej towarzyszyła. Kiedy zeszłam się po pierwszym rozstaniu z ojcem starszaka, zdałam sobie sprawę, że to pierdyknie prędzej, czy później. Wszystko było po tym powrocie dobrze, bo już wspominałam, że nie mogę powiedzieć złego słowa o tym człowieku, poza jednym kontekstem przez który się rozstaliśmy. Jednak żyjąc, jako normalna szczęśliwa rodzina wiedziałam, że na bank wydarzy się coś, co pozwoli mi podjąć ostateczną decyzję o rozstaniu. I uwaga: trwało to prawie trzy lata . Czy byłam na to gotowa?- psychicznie tak, ale sam moment był dla mnie zaskoczeniem. My się rozstaliśmy bardzo kulturalnie, znaczy podałam rękę na pożegnanie, podziękowałam za dotychczasowe lata życia, za cudownego syna i za to, jak się w tym związku rozwinęłam i jakiej pewności siebie nabyłam. Przede wszystkim byłam wdzięczna za to, że ten związek otworzył przede mną świat i dał mi życie jakiego chciałam. Obyło się bez krzyku, wyrzucania sobie brudów, rękoczynów i mówienia jaki ten związek był beznadziejny- bo nie był…po czym wsiadłam do samolotu i przemierzając kilkaset kilometrów wróciłam do domu. Nie było krzyku, załamania, poczucia skrzywdzenia, czy wielkiego zaskoczenia. Nikt mi nie zniszczył życia, nie zostawił mnie samej z dzieckiem, nie czułam się skrzywdzona. Po prostu taka była kolej rzeczy, to była moja decyzja przez lata kolekcjonowania naprawdę niewinnych kłamstw, w temacie doprowadzającym do naszego rozstania- to musiało się tak skończyć. Gdy po latach rozmawialiśmy, oboje doszliśmy do wniosku, że on nie dorósł, do bycia ojcem, a ja byłam młoda i zawsze stawiałam na swoim. Jak mówię, że koniec, to koniec. No mercy! Czy gdybyśmy wtedy byli starsi i mieli obecny stosunek do życia w głowie, to przetrwali byśmy tamten kryzys? Być może tak! Mamy dobry kontakt do dziś, mój syn ma wspaniały kontakt z ojcem i uważam, że oboje zrobiliśmy wszystko by nasze stosunki były poprawne nie tylko dla wspólnego dziecka, ale i przez wzajemny szacunek do siebie. Trochę to trwało, bo oczywiście nie zawsze było kolorowo, ale ostatecznie udało się. W przypadku ojca Juniora to był już zupełnie inny temat. Z perspektywy czasu, już sam ślub był jednym, wielkim prankiem. Serio, jak sobie po latach gdzieś tam w rozmowach z przyjaciółką analizowałam ten niewypał, to aż mnie wstrząsnęło, że zignorowałam wszystkie sygnały ostrzegawcze. Ja trzeźwo myśląca, w miarę 🙂 rozsądna, nauczona przez życie kierowania się rozumem dałam się wkręcić w największy żart mojego życia. Tu kłamstwa były dokonywane z premedytacją i miałam poczucie, że są wymierzone we mnie celowo. Wiecie, to tak jak się jest na ringu i po prostu wiesz, że za chwilę padnie kolejny cios, i kolejny, jeszcze jeden i totalnie się nie spodziewasz, z której strony padnie. Nie było pola manewru nawet do zachowania kultury rozstania, do zachowania pozorów, do rozmowy, do zrobienia czegokolwiek z myślą o dobru dziecka. Tu nie tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi, spaliłam mosty, ale jeszcze emocjonalnie, życiowo i prawnie postawiłam wielki mur, który ma nas chronić. I też zaczęło się od niewinnego kłamstwa, a skończyło na leczeniu traumy u dzieci. I nie chodzi o to, że kłamstwo jest gorsze i lepsze, że stawia się je na szali i ocenia, które ma większy ciężar, chodzi głównie o jego cel i to jaki wpływ ma na nasze życie. A to niewinne zatajenie prawdy, z czasem może urosnąć do ogromnej traumy, w którym jedynym ratunkiem może być terapia. Kłamstwa ciągną się za ludźmi latami i niestety nie każdy jest na tyle silny psychicznie, by nie wpływały na jego dalsze życie. To dotyczy obu stron, zarówno tej okłamywanej, jak i kłamiącej. Na przykład zupełnie inaczej było w sytuacji gdzie godziłam się na bycie w relacji (relacji, nie związku- bo jednak związek wymaga zaufania), który hmmm była jednym wielkim kłamstwem, piękną mistyfikacją związku, wyimaginowaną, całkiem przyjemną bańką, z mnóstwem iluzji, tęczy i jednorożców nucących najpiękniejsze rockowe ballady. Różnica polega na tym, że ja się na to zgodziłam świadomie. Tu kłamstwo posypywało się brokatem, dawało złudne uczucia bycia, malowało najpiękniejsze i najbardziej pożądane emocje. To był świat stworzony za obopólną zgodą i każda ze stron zdawała sobie sprawę z zakłamania, w którym żyje. To był wybór świadomy, więc gdyby nie te wszystkie kłamstwa, nie było by świata, który sobie na tamten moment stworzyliśmy. Jednak życie w kłamstwie, nawet świadomym, nie jest życiem jakie chcielibyśmy mieć. W którymś momencie musi wydarzyć się coś, co tą bańkę po prostu przekłuje. Najważniejsze jest więc to, aby zdefiniować czy boli nas samo kłamstwo, czy to czego kłamstwo dotyczy, do czego prowadzi, oraz umieć samemu rozstrzygnąć wagę i konsekwencje takiego kłamstwa. Każdy z nas ma inną wrażliwość, inne wartości i inną twardość…Wszystkie powyższe kłamstwa, wspominam już bez sentymentu, kuper mam tak twardy, że można by nim rozgniatać orzechy 🙂 a jak ta kwarantanna potrwa dłużej, to może i arbuzy 🙂 Lisa Letessier napisała fantastyczny poradnik Kłamstwo w związku. Odejść czy zostać? Książka ta dedykowana jest zarówno osobom okłamywanym, jak i kłamiącym! Macie tu opisane prawdziwe, z życia wzięte historie, w których tematem przewodnim jest oczywiście kłamstwo. Historie te są analizowane pod tym kątem, rozkładane na czynniki pierwsze. Autorka przybliża zarówno źródła, jak i konsekwencje kłamstw (także te długofalowe) zarówno błahych, bezpośrednich, jak i ukrytych, oraz pokazuje jak postępować, aby uczyć się lepiej radzić sobie ze strachem przed kłamstwem partnera lub! własną skłonnością do oszukiwania. Znajdziecie tu analizę psychologiczną mechanizmów jakimi kieruje się kłamstwo w związku, oraz informację jak reaguje zarówno strona okłamywana, jak i kłamiąca. Co ważne, znajdziecie w niej również różne ćwiczenia, pomagające radzić sobie z kłamstwem, oraz jego konsekwencjami. Są też ćwiczenia, które pomogą Ci polepszyć relacje w związku, poradzić sobie z konsekwencjami okłamywania w związku, lub jeśli to konieczne z jego zakończeniem. W księgarni znajdziecie również inne ciekawe książki psychologiczne, w dziale poradniki. Coaching to nic innego jak towarzyszenie klientowi w procesie, który skłania go do myślenia i inspiruje do maksymalizacji zawodowego i osobistego potencjału. Coach relacji towarzyszy swojemu klientowi w procesie rozwoju relacji z partnerem, dziećmi, rodzicami, współpracownikami czy przyjaciółmi - ze wszystkimi, z którymi te relacje są nie takie jak by sobie tego życzył. Coach Strefa wiedzy Jeśli w Twoim związku są zawirowania, myślisz o rozstaniu albo przeciwnie – pragniesz wzmocnić Waszą relację – w strefie wiedzy znajdziesz szereg wskazówek o tym, jak zbudować udany związek, jak radzić sobie w kryzysie, a także kiedy warto pomyśleć o rozstaniu i jak poradzić sobie po stracie. Witaj! Mam na imię Agnieszka Chochoł. Pomagam parom wyjść z kryzysu w związku i odbudować na nowo bliskość i intymność. Uczę kobiety jak znaleźć drogę do szczęścia w związku oraz z samą sobą. Facebook Insta Czytaj Kategorie Jestesmy z mezem od 7 lat razem.. od 5 po slubie.. ostatnio sie nie uklada mysle o rozstaniu probowalam z nim rozmawiac i wszystko wyjasnic.. ale uslyszalam tylko rób co chcesz problem Zostać i dalej walczyć czy odejść?? - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 14 ] 1 2010-03-16 15:50:54 patka120 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-01-09 Posty: 108 Wiek: 22 Temat: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Jestem w związku facetem od 15 m- cy od pół roku mieszkamy jakies 4 m-ce bylo dobrze nawet niezle sie dogadywalismy. Bylam od jakiego juz czasu nie jest dobrze ciagle sie klocimy( najczesciej o drobnostki) nie rozumiemy sie obydwoje jestesmy uparcii zadne nie chce inne podejscie do zycia czego innego oczekujemy... Mamy inne zainteresowania co sprawia ze nie bardzo mozemy spedzac aktywnie razem mnie juz to ze 3 dni jest dobrze a 3dni zle... I tak w kółko...Do tego dochodzi moja zazdrosc spowodowana zdarzeniami z mojego poprzedniego zwiazku co sprawia ze trudno mi jest zaufac..Doradzcie co zrobic???Ja bardzo go kocham i mi zalezy ale nie mam juz sliy podobnie jak on.... 2 Odpowiedź przez alaclaudie 2010-03-16 16:20:25 alaclaudie Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-11-23 Posty: 4,210 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??rozmawiajcie o tej sytuacji, dążcie do kompromisu. to że nie spędzacie razem każdej chwili wcale nie uważam za złe. możecie pózniej nawzajem opowiadać sobie o zdarzeniach na tych oddzielić to co było- jesteś teraz w nowym związku i ataki nieuzasadnionej zazdrości nie pomagają. 3 Odpowiedź przez patka120 2010-03-16 17:22:00 patka120 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-01-09 Posty: 108 Wiek: 22 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Tu nie chodzi o spedzanie kazdej chwili razem tylko o to zeby spedzac ten czas inaczej anizeli wy domu albo w kinie czy lubie aktywnie spedzac czas on niby tez tylko inaczej niz co do kompromisu to moze raz udalo nam sie na takowy tak to wiecej nie bo oboje lubimy postawic na chodzi o pogodzenie się to jest tak ze jak ja chce to on nie i co do mojej zazdrosci to naprawdę się staram ale czasem wybucham o byle co no i znów kłótnia bo to silniejsze ode mnie:/I nie potrafię temu zaradzić pomimo iż w tamtym związku nie jestem 2 lata to ja nadal to wszystko pamiętam i nie chcę znów zostać zraniona:( 4 Odpowiedź przez azile 2010-03-18 11:59:34 azile Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-01 Posty: 244 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść?? Co do zazdrości - czy Twój obecny partner dał Ci powód do tego? Wiem, że zdarzenia z przeszłości bardzo często przysłaniają Nam teraźniejszość, ale tym możesz rozwalić Wasz związek. Gdy czujesz nagły przypływ zazdrości postaraj się odwrócić swoją uwagę, pomyśl o czymś innym, odwróć wzrok - cokolwiek, co pozwoli Ci ochłonąć. Odnośnie spędzania razem czasu - to dobrze, że macie odmienne zainteresowania. Wykorzystajcie to, aby o tym rozmawiać. Poszukajcie też chociaż jednej rzeczy, która Was połączy - sport, taniec, kręgle, teatr, wspinaczka itp itd. Kłótnie i upór - hmmm skąd ja to znam czasami siedzę i myślę, po co taki związek? po co mam się denerować? ale wtedy myślę, o tym co by było gdyby Jego nie było i jest mi źle z ta myślą. Albo myślę, o tych dobrych chwilach. Też jesteśmy uparci, ale czasami warto wyluzować... Oczywiście zależy w jakich kwestiach i kto ma racje, ale obróć czasem Wasza kłótnię w żart. Może Jego to nakieruje i też tak zacznie robić powodzenia :* Zawsze po burzywychodzi słońce 5 Odpowiedź przez KarolaJestem 2010-03-18 14:01:53 KarolaJestem Zbanowany Nieaktywny Zawód: Uczennica Zarejestrowany: 2010-02-12 Posty: 64 Wiek: 18 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść?? Przechodzicie kryzys w związku co nie oznacza od razu rozstania musicie to przeczekać to normalne..A to że jesteś zazdrosna to dobrze ,świadczy to o tym że nie jest on ci obojętny:)Cierpliwości "Teraz była nikim, a będąc nikim, była tym, kim zawsze chciała być." 6 Odpowiedź przez carboczar 2010-03-23 19:30:37 carboczar Net - EKSPERT Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-11 Posty: 599 Wiek: Bliżej jak nie liczę. Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Rozstać się i przekonać się czy możecie żyć bez siebie,ochłonąć i przekonać się czy są to takie problemy że jest potrzeba kłótni?.Inna metoda to rozmawiać i to dużo ale spokojnie,bez we dwoje to sztuka jesteście inni i macie inne można uzgodnić i dogadać się idąc małymi kroczkami a nie zaraz rewolucja. 7 Odpowiedź przez La Que Sabe 2010-03-23 19:39:08 La Que Sabe Netbabeczka Nieaktywny Zawód: Czarownica ;) Zarejestrowany: 2010-03-14 Posty: 410 Wiek: 30 pluszzz Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść?? Patka, jesteście uparci i kłócicie się , napisz co osiągneliście dzieki tej upartości - jesteś szczęśliwsza? bardziej spełniona? widzisz, że twój partner się realizuje?Jeśli nie to wybacz twarde słowa - obudź się i zacznij dbać o to co dla ciebie najważniejsze!Jeśli to jest wolny czas - to albo znajdz kumpele, ktorym będzie odpowiadał ten sposób, a jeśli jest to związek to dbaj o niego , i zacznij od siebie, twoj facet gdy zobaczy twoje starania , może zrobi to ciagle kochacie sie - odnajdziecie się, a jesli wolicie siebie osobno - to może lepiej nie męczyć się kłótniami życie jest zbyt piękne aby tracic go na kłótnie i spróbujcie odnaleźć radość życia osobno. "Człowiek, który ma serce, niczego nie może stracić, gdziekolwiek by się znalazł" 8 Odpowiedź przez patka120 2010-03-25 12:27:50 patka120 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-01-09 Posty: 108 Wiek: 22 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Do azile: nie dal mi powodow do zazdrosci....Ale ja go czasem drecze swoimi zarzutami...Np teraz zmienil prace a ja caly czas mysle ze on tam moze sobie kogos poznac...Wiem to glupie ale niestety silniejsze ode sie o tym tyle nie myslec ale odkad nie mam pracy te mysli czesciej powracaja... 9 Odpowiedź przez azile 2010-03-26 12:47:48 azile Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-01 Posty: 244 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść?? Postaraj się to zmienić. Może masz za dużo czasu na rozmyślanie? Czasami tak jest, że człowiek z nudów zaczyna fiksować. Napisałaś, że nie masz pracy. Może to też jest powód, bo wyobrażasz sobie kobiety ładnie ubrane, piękne itd, a Ty teraz siedzisz w domku. Zacznij wychodzić, znajdź sobie zajęcie. Ja wiem po sobie, że kiedy ktoś bardzo intensywnie stara Ci się wmówić, że go zdradzasz, albo tego typu zarzuty, to takie myśli niestety przychodzą do głowy... Więc lepiej je powstrzymać i być dla mężczyzny kobietą, do której wraca bardzo chętnie po pracy aby ją zobaczyć, przytulić się, poczuć jej zapach, spędzić z nią czas, porozmawiać. A może jakaś fajna niespodzianka, która odświeży Wasz związek? Kolacja romantyczna, nowa sexy bielizna, jakiś niedrogi, fajny prezent? głowa do góry!!! Zawsze po burzywychodzi słońce 10 Odpowiedź przez mała1101 2010-04-07 12:53:21 mała1101 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-12-02 Posty: 14 Wiek: 31 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Witam,zastanawiam się co ja bym zrobiła.....hm....Może spróbowałabym zrobić sobie przerwę w tym związku,wtedy mogłabyś się przekonać czy jest Ci lepiej bez niego czy po prostu nie możesz żyć bez niego a on bez Ciebie.....Jesteś młoda ,nic was nie trzyma ,bez zobowiązań...nic tylko testować,próbować,docierać się....Wszystko przed Tobą Życzę wszystkiego dobrego... 11 Odpowiedź przez patka120 2010-04-09 13:12:31 patka120 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-01-09 Posty: 108 Wiek: 22 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??Jestem załamana..... kolejna kłótnia i tyle przykrych słów z ego strony które tak bolą.....:/rozczarował mnie tak chyba nie traktują się osoby które się kochają...Przez niego czuje sie teraz jak smiec:/ 12 Odpowiedź przez izzza:-) 2010-04-15 01:15:43 izzza:-) Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-14 Posty: 19 Wiek: 27 lat>>> Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść??jestem 9 lat w malzenstwie czasem bylo dobrze czasem zle ale jestem bo mamy dzieci przechodzimy kryzys juz dawno chyba te 9 lat ciagle mysle ze bedzie dobrze ale jest coraz gorze mysle po prostu ze muj maz jest przekonany ze tylko z nim moge zyc jezeli po tylu przykrosciach z jego strony wciaz jestem chociarz nie w tym samym luzku ale jestem 13 Odpowiedź przez malafifi 2010-05-24 02:16:22 malafifi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-17 Posty: 93 Wiek: 30 Odp: Zostać i dalej walczyć czy odejść?? Dopiero niedawno zamieszkaliście ze sobą i to, co się dzieje jest zwyczajnym docieraniem. Tak właśnie miałam na początku. Po prostu dałam na luz i było lepiej. Tylko, że po 6 latach wspólnego mieszkania dziś się rozstajemy. Dlaczego? Bo nadszedł czas na ślub, bo było wygodnie a ja chciałam pewności i stabilizacji. Nie popełniaj błędu przeciągania spraw ważnych. Daj Wam czas, ale nie tyle lat, co ja. Dziś płaczę nad moimi latami, które już nie wrócą. Bądź rozważna, obserwuj Was i wyciągaj wnioski. Jeśli po roku, dwóch dalej będzie źle, nie trzymaj się złudnych nadziei. Mężczyźni są wygodni i nie rezygnują z kucharki, praczki, sprzątaczki itd., ale do czasu. Nie daj się skrzywdzić, tak jak ja pozwoliłam. Trzymam za Ciebie kciuki i powodzenia. Nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia,Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno... Posty [ 14 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 Kryzys w związku Cristiano Ronaldo i Georginy Rodriguez? a nie mój czy mojej rodziny. Wyświetl odpowiedzi (38) Halynka. 7 miesięcy temu. zgłoś do moderacji. 1917. 24. Odpowiedz. Najpierw są wielkie emocje, motyle w brzuchu i płomienna miłość. Świat wiruje, nie wyobrażamy sobie życia bez drugiej połówki. Z czasem jednak wszystko się zmienia, a relacje słabną. Zaczynamy walczyć na słowa, milczymy lub licytujemy się na krzywdy i winy. Jakie są przyczyny kryzysu w związku, jak go pokonać?Autorka: Maja Pisarek, psycholog i psychotraumatolog Dwie połówki jabłka czy niedobrana para? Pobierając się nie zakładamy, że przyjdzie nam się rozstać. Wierzymy, że rozłączy nas dopiero śmierć, ale statystyki pokazują, że rozpada się niemal co drugie małżeństwo. Co w takim razie robimy źle, dlaczego tak często pary się rozwodzą?Powodów jest tyle, ile jest par, każda ma swoją własną historię. Bardzo częstym „czynnikiem ryzyka” jest zwykłe niedobranie się. Nawet jeśli już na początku widzimy niepokojące różnice, lekceważymy je, starając się ich nie zauważać. Jesteśmy zakochani i łudzimy się, że z biegiem lat jakoś się dotrzemy. Owszem, nieraz udaje nam się wypracowywać kompromisy, ale nie w kluczowych coś jest dla nas naprawdę ważne, to nie będziemy w stanie z tego zrezygnować nawet w imię miłości. I wcale nie musi tu chodzić o życiowe wartości takie, jak wiara albo niewiara w Boga czy kwestie polityczne. Często chodzi po prostu o styl życia. Ktoś uwielbia aktywnie spędzać czas, ktoś nie. Ktoś uwielbia towarzystwo, a ktoś z natury jest domatorem. Z biegiem czasu te różnice mogą tak narastać, że w końcu staną się nie do przeskoczenia. „Zupełnie cię nie poznaję”, czyli kryzys małżeński po 10 latach Nawet, jeśli na początku jesteśmy idealnie dobrani, a małżeństwo jest zgodne, z czasem może pojawić się kryzys w związku. Wchodzimy w relację i marzymy o wspólnym życiu aż do śmierci, nie zdając sobie sprawy, że za te 10 lat nasz partner będzie już zupełnie innym człowiekiem. Będzie w innym miejscu, ukształtowany przez swoją pracę, przez ludzi, których spotka na swojej drodze, okoliczności, sytuacje życiowe. I albo będziemy przez te 10 lat stale za sobą nawzajem podążać z uważnością i zrozumieniem, albo nasze drogi się zupełnie rozejdą. Wtedy, w którymś momencie, obudzimy się już bardzo daleko od jak z tym słynnym gotowaniem żaby: podobno jeśli włoży się ją do zimnej wody i nastawi garnek na mały ogień, to żaba będzie siedzieć spokojnie, aż w końcu ugotuje się, zupełnie o tym nie wiedząc. Zmiany zachodzą bardzo powoli, prawie niezauważalnie, ale przez cały czas. Aż w końcu przychodzi punkt krytyczny. Toksyczny związek - zostać czy odejść? Podświadome blokady nieraz są ogromne: bywa, że ludzie trwają w toksycznym związku całymi latami, chociaż nic już nie wskazuje na to, że mają ze sobą coś wspólnego. Znam takie pary. Nieraz jest tak, że sobie wmawiamy: „Przecież nie jest tak źle, nie ma między nami przemocy fizycznej, więc właściwie ten cały kryzys można zażegnać”. Albo relatywizujemy: „Przecież wszyscy się kłócą”. Mało tego, wiele kobiet, z którymi pracuję, w którymś momencie mówi mi: „Ja go specjalnie prowokuję, ja już bym chciała, żeby mnie uderzył, bo wtedy będę miała w końcu konkretny powód, żeby odejść”.Pragnienie „niech coś się zadzieje” może wynikać albo z naszej nieumiejętności podejmowania decyzji, albo z lęku przed opinią rodziny czy znajomych. Jeśli będę mieć w garści twardy argument, że jest mi z nim źle, to nikt nie będzie mógł go podważyć. Bo jeśli powiem tylko: „Nie dogadywaliśmy się”, to mama, teściowa albo przyjaciółka może mi zarzucić, że to nie jest jeszcze poważny powód do rozwodu. Szczególnie jeśli w grę wchodzą dzieci. Trwanie w toksycznej relacji Ale jest też inna przyczyna takiego długoletniego trwania w toksycznym związku. Jeżeli ktoś przez lata deprecjonuje moją wartość, w końcu mogę sama uwierzyć, że na nic lepszego nie zasługuję. Czasem na terapii kobiety mówią: „Mam dosyć życia z nim, ale przecież sama sobie nie poradzę”. Bardzo często mamy w sobie ogromny lęk przed samotnością. Albo silne przekonanie, że w kolejnym związku będzie tak samo. Zdarza się i żal: „Szkoda tych wszystkich wspólnych lat” – nieraz słyszę to zdanie w nam jest bardzo trudno przyznać się przed sobą, że jest źle, że to się dzieje w naszym związku, nie karmi nas, nie rozwija. Nie przyznajemy się do tego nawet wtedy, kiedy kłótnie w związku, stres zaczynają wpływać na nasze zdrowie fizyczne. Czy specjalista może zalecić rozstanie? Jako psycholog mogę zachęcać do działań, które wzmacniają poczucie własnej wartości i budują naszą indywidualność. Nigdy jednak nie powiem wprost ani nawet nie zasugeruję, że lepiej byłoby, gdyby para się rozstała. Nie mieszkam z nimi, nie widzę ich na co dzień. Czasem przychodzą do mnie małżeństwa, które żyją właściwie w ciągłej niechęci, codziennie się kłócą, ale mają dzieci. Wtedy zaczynam od rozmowy o dzieciach, o ich poczuciu bezpieczeństwa, o tym, że każde dziecko do rozwoju potrzebuje dobrych wspomnień z obojgiem takiej sytuacji mogę oczywiście powiedzieć: „Jeżeli państwo zdecydują się rozstać, to plusem tej decyzji będzie to, że dzieci nie będą widzieć państwa kłótni”. Zawsze jednak wtedy dodaję też: „Ale możecie też pracować nad tym, by tych kłótni już teraz nie było”. Zawsze też namawiam rodziców, żeby powiedzieli swoim dzieciom o tym, że właśnie zaczęli terapię, na której będą uczyć się, jak mogą się nie par w dużej mierze polega na rozwijaniu umiejętności rozmowy – takiej, która prowadzi do jakiegoś porozumienia. Bo nie umiemy tego. Zamiast mówić, co czujemy, pozwalamy, żeby górę wzięły emocje, wypominamy sobie zdarzenia z przeszłości, rozkopujemy to, co już dawno powinno być zasypane. Kiedy warto pójść na terapię małżeńską? Nie ma idealnego momentu na terapię małżeńską, bo nie ma też uniwersalnej recepty na związek. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że warto skorzystać ze wsparcia specjalisty, gdy przestajemy się „lubić”, ale wciąż chcemy ze sobą być. To jest dobre miejsce na zatrzymanie się, bo ciągle mamy jeszcze szansę, żeby uratować związek. Oczywiście, jeśli tylko tego chcemy, bo nieraz jesteśmy razem wyłącznie dlatego, że po prostu nie mieści nam się w głowie, że można się w kłótniach wypominamy sobie rzeczy sprzed kilku lub kilkunastu lat, nie pomoże nam jedynie terapia par. Tutaj musimy wykonać swoją własną wewnętrzną pracę. Takie okopanie się we własnym poczuciu krzywdy to jedna z najgorszych rzeczy, jakie możemy sobie zrobić. Same sobie naklejamy łatkę ofiary, a w efekcie nieraz dajemy sobie prawo do odwetu: „Ty mi wtedy tak, to ja tobie dziś tak”. Spirala wzajemnych niechęci się nakręca. Jeśli zaprzeszłe rzeczy wciąż rzutują na naszą teraźniejszość, to spróbujmy to poukładać, najlepiej u specjalisty. Bo to jest sprawa do przyjrzenia się: dlaczego nie umiem zamknąć jakiegoś rozdziału. Przychodzi "fajna" para do specjalisty Zdarza mi się, że od razu widzę, że para jest świetnie dobrana, ale coś nie gra. Zawsze mówię im to wtedy od razu. Mam aktualnie takie młode małżeństwo, które z boku wygląda idealnie. Przyszli do mnie, bo zauważyli, że w ich związku zrobiło się gorzej i chcieli zrozumieć, co się dzieje. Spróbowali najpierw sami coś naprawiać, ale uznali, że jednak lepszym wyjściem będzie terapeuta. Na szczęście byli na siebie uważni i wyłapali już na samym początku jakieś oznaki wmawiali sobie, że to, co się między nimi zaczyna dziać, jest normalne, że kryzys minie sam. Bardzo lubię z nimi pracować, bo mają w sobie nie tylko uważność, ale też motywację, by zadbać o swoją relację. Myślę, że mają duże szanse, żeby być szczęśliwym małżeństwem przez długie lata. Terapia par nie uratuje każdego związku Nie mogę tego okazać, ale rzeczywiście nie zawsze wierzę, że terapia małżeńska przyniesie zamierzony efekt. Bywa, że przychodzi małżeństwo i widać, że między nimi jest już tylko pogorzelisko. Ale wtedy też się cieszę, że jednak przyszli – terapia par przecież nie zawsze kończy się ponownym zejściem, czasem jej efektem jest spokojne, bezbolesne się też tak, że przychodzi para, ona mówi, że to jest ich ostatnia szansa, a on siedzi, nie odzywa się i tylko patrzy w okno – wtedy też nie ma we mnie zbyt wielkiej wiary. Jestem bardzo wielką optymistką i mocno wierzę w to, że zmiana jest możliwa zawsze, ale gdy widzę człowieka, który nie chce albo nie umie działać, to mój optymizm trochę gaśnie. Tak samo, gdy widzę, że gdy jedno mówi, to drugie krzywi się z pogardą. Już lepsza jest czysta obojętność, bo na jej gruncie możemy jeszcze próbować coś wskrzesić w związku. A na pogardzie raczej już nic dobrego nie urośnie. Zwykłe "przepraszam” nie wystarczy Często jedna strona czeka na słowo „przepraszam”, wierząc w jego magiczną siłę. Warto zastanowić się jednak, dlaczego tak bardzo potrzebujemy, by to słowo usłyszeć. Co nam to jedno „przepraszam” da? Czy na pewno poczujemy się wtedy lepiej? Z moich gabinetowych obserwacji wiem, że nawet jeśli to „przepraszam” padnie, to i tak nic się nie zmienia, krzywda w nas nadal tkwi, a przecież czasu się nie cofnie, już nie odwrócimy sytuacji, już coś się stało – i musimy iść dalej. Jeśli nie jesteśmy w stanie, to musimy to tym wypominaniem krzywd sprzed lat zawsze kryje się coś więcej. Bardzo często strach o to, że nie jesteśmy już kochane. W takim przypadku, zamiast wyciągać rzeczy sprzed lat i wymuszać kolejne przeprosiny, lepiej otwarcie powiedzieć: „Boję się, że się oddalamy od siebie, a bardzo bym tego nie chciała”. Bo to jest informacja typu: „Zależy mi”. I mądry partner po takim komunikacie usiądzie i powie: „Masz rację, zapędziliśmy się, pogadajmy, co możemy zrobić”.Znam takie sytuacje z prawdziwego życia. Chociaż rzeczywiście są rzadkością, zazwyczaj ani jedna stronie nie umie otwarcie wyrazić swoich emocji, ani druga, nawet gdyby to usłyszała, nie umiałaby odpowiedzieć. Znowu wracam do tego samego: nikt nie nauczył nas rozmowy o emocjach, o naszych potrzebach. Nie umiemy o tym mówić i nie umiemy słuchać. Ale można się tego nauczyć, np. właśnie na terapii par. Trwamy w wypalonych związkach, bo boimy się zmian? Dla mnie to jest niesamowite, że ludzie zazwyczaj są totalnie bezradni, kiedy przychodzi do podjęcia jakiejś decyzji. Bardzo trudno nam wskazać, co jest dla nas dobre. W takiej sytuacji często zachęcam do zrobienia rachunku à rebours: czego ja nie chcę? Co mnie uwiera w tej sytuacji, w której jestem. Jeżeli znajdą się na tej liście rzeczy znaczące, to znaczy, że powinnam iść dalej, nawet jeśli teraz jeszcze nie wiem, co to „dalej” oznacza. Bo w życiowym rozwoju nie zawsze chodzi o wizualizowanie sobie świetnej przyszłości. Czasem chodzi tylko o to, żeby umieć zobaczyć, że moje tu i teraz mnie nie zadowala. Informujemy, że w celu zapewnienia jak najlepszej obsługi nasza strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies. Jednocześnie przypominamy, że w każdej chwili masz możliwość zmiany ustawień plików Odejść czy zostać?''. Do tego trudnego poruszonego problemu w opisanych zagadnieniach zachciałam go bliżej poznać, a miała temu posłużyć literatura przedmiotu, którą lubię czytać i przy okazji odkrywać nieznane mi do tej pory pojęcia oparte na przykładach, ćwiczeniach, pytaniach, testach opisujących przyczyny i zjawiska im Wybaczyć zdradę czy nie ?Zdrada… Już samo to słowo budzi w nas wiele emocji i nie kojarzy nam się dobrze. Zdrada kojarzy nam się z zawiedzionym zaufaniem, poczuciem krzywdy ze strony najbliższej nam osoby – osoby, która miała nas kochać i być wobec nas wierną, lojalną. Kojarzy nam się z bólem, próbami zrozumienia, dlaczego do niej doszło, a nawet z próbami usprawiedliwienia partnera. W skrajnych przypadkach osoba zdradzona zaczyna nawet doszukiwać się winy w sobie, w tej sposób starając się znaleźć wyjaśnienie dla ukochanej osoby. O tym, jak zdrada wpływa na życie człowieka, na poczucie jego wartości, na jego stan emocjonalny i psychiczny, najwięcej jednak mogą powiedzieć osoby, którym przyszło się z nią jednak zdrada jest już faktem dokonanym, to nie da się cofnąć czasu, by do niej nie dopuścić. Trzeba zmierzyć się z nią ze świadomością, że będzie ona zawsze kładła się cieniem na związku, na relacjach z partnerem. Wiele osób, które zostały zdradzone, staje przed swoistym dylematem – wybaczyć zdradę czy odejść?Czy mam mu wybaczyć ?Zdrada najczęściej jest zaskoczeniem dla osoby, która została zdradzona. Najczęściej jest też trudna do zrozumienia i wiąże się z wieloma sprzecznymi emocjami – od nienawiści do poczucia krzywdy i cierpienia. Osoba, która została zdradzona, nie tylko nie potrafi uwierzyć w to, co się stało, ale również nie potrafi pogodzić się z tym, że partner, pomimo zapewnień o miłości, nie potrafił dochować wierności. Zdrada pociąga za sobą dość trudny do przejścia kryzys w związku. To trwające wiele dni kłótnie, pretensje, wzajemne oskarżenia i niejednokrotnie przerzucanie się odpowiedzialnością za to, co się wydarzyło. Zdrada bardzo często może zaważyć na przyszłości związku i tu zarówno zależeć to będzie w równej mierze od tego, kto zdradził, jak i od tego, kto został zdradzony. Bo zdradzają zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Może być tak, że osoba, która zdradziła, zrobiła to, kierując się uczuciami i zdrada jedynie jest przypieczętowaniem decyzji o odejściu, do szukania szczęścia u boku kogoś innego. Może być i tak, że osoba zdradzona uznaje, że partner tak bardzo zawiódł jej zaufanie, że tak bardzo ją zranił, iż nie widzi już swojej przyszłości u jego jednak zdrada staje się impulsem do walki o związek. Wynika to w dużej mierze z faktu, że osoba, która została zdradzona, nadal kocha i nadal nie wyobraża sobie życia bez partnera. Stara się usprawiedliwić zachowanie partnera i zastanawia się, czy nie ponosi winy za jego czyn. Ponad wszystko chce wierzyć w zapewnienia partnera, że to była tylko chwila zapomnienia, że zrobił to z głupoty i już nigdy więcej nie zdradzi. Czasami nie potrafi odejść z lęku przed samotnością, przed tym, że może już nie spotka kogoś, kogo pokocha i z kim będzie mogła ułożyć sobie życie. Tu powodów pozostawania w związku pomimo zdrady może być wiele. Nie da się nikomu jednoznacznie doradzić, czy ma zdradę wybaczyć czy odejść, bo związek ten nie ma już dobrych perspektyw na przyszłość. To już zależy wyłącznie od naszej dojrzałości emocjonalnej i tego, czy zdradę potraktujemy jako życiową lekcję, jako sygnał, że nad związkiem należy popracować. Są przypadki, że wbrew pozorom zdrada umacnia związek, otwiera partnerom oczy na wiele spraw w ich wspólnym życiu i umożliwia im zbudowanie dojrzałej relacji. To wyłącznie od ludzi zależy, w jaki sposób wykorzystają to doświadczenie – zdrada jest również życiowym odpowiemy sobie w obliczu zdrady na pytanie: odejść czy wybaczyć?, musimy odpowiedzieć sobie na zupełnie inne pytanie. Czy jesteśmy w stanie zapomnieć o tym, co miało miejsce i nie wracać do tego przy każdym poważniejszym kryzysie w związku. Czy jesteśmy w stanie nie wypominać i nie obwiniać za zdradę w każdej trudniejszej chwili? Dlaczego zapomnienie o zdradzie jest tak ważne? Wybaczyć można wiele rzeczy drugiemu człowiekowi. Pamięć ludzka jednak rządzi się swoimi prawami i nie jest w stanie zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Pewne rzeczy odżywają w nas nawet po wielu latach. Czy można więc powiedzieć, że komuś się naprawdę wybaczyło, jeśli nie potrafiło się zapomnieć o doznanej krzywdzie? Wybaczenie zawsze powinno pociągać za sobą zapomnienie – bez niego nie ma racji bytu. Powinno być rodzajem linii, za którą nie ma już powrotu do tematu zdrady, nie ma już oskarżania, zarzucania, wypominania. Bez zapomnienia zdrada położy się cieniem na przyszłości związku i przypomni o sobie przy najbliższej jesteśmy przekonani, że potrafimy zapomnieć, wybaczyć i odzyskać zaufanie do partnera, to możemy podjąć próbę budowania wspólnej przyszłości. Musimy też spojrzeć na związek z nowej perspektywy, naprawiając w nim to, co doprowadziło do zdrady partnera. Jeśli jednak mamy pewność, że nie będziemy w stanie zapomnieć, to znacznie lepszym rozwiązaniem jest odejście od partnera, choć taka decyzja nie będzie łatwa, jeśli nadal kochamy partnera. Znam przypadek, w którym on zdradził, ona wybaczyła, ale nie zapomniała. Po zawirowaniach udało im się nawet założyć rodzinę, lecz zdrada tak mocno zakorzeniła się w psychice kobiety, że każdy spór kończył się nawiązywaniem do niej. Dziś nie są już razem. W rzeczywistości jej decyzja o pozostaniu w związku po zdradzie, zniszczyła ich oboje. Tagi: ⭐ życie po zdradzie żony, jak odejść od męża, jak wybaczyć zdradę żonie, jak żyć po zdradzie żony, Wyraź swoje uczucia. Ważne jest, aby wyrazić swoje uczucia osobie, z którą jesteś w toksycznym związku. Ta rozmowa często staje się bardzo emocjonalna, dlatego warto sobie spisać na
Tego rodzaju pytania często zadają sobie kobiety, które są nieszczęśliwe w związku. Jeśli partner rozmyślnie cię rani, ma poważne problemy – jest uzależniony, cierpi na zaburzenia psychiczne lub osobowości, ma skłonność do przemocy – możesz czuć się zdezorientowana i uwięziona w pułapce toksycznej relacji.
ZOSTAĆ, ODEJŚĆ CZY BUDOWAĆ NOWY ZWIĄZEK - JAK PRZEJŚĆ KRYZYS Podczas tej rozmowy Marita Woźny z Między Parami - psychologia związków w rozmowie poprowadzonej przez psycholog Martynę
Trwanie w relacji przynosi nam jakąś korzyść. Taką korzyścią może być np. stabilizacja finansowa, możliwość prowadzenia takiego stylu życia, o jakim się zawsze marzyło, prestiż, poczucie, że ktoś się nami opiekuje. Ludzie trwają w związkach, gdy mają poczucie, że korzyści, które z nich czerpią, przewyższają
xhRG2iV.